"Klienci dowiedzą się o promieniowaniu. Ruszyły prace nad nowym prawem chroniącym zdrowie przed wpływem sieci bezprzewodowych."
To nagłówek artykułu jaki ukazał się w Rzeczpospolitej 6 czerwca br. Ze słów rzecznika Ministerstwa Cyfryzacji dowiadujemy się m.in.: Nowa ustawa ma stanowić narzędzie kontroli dla organizacji społecznych i państwa. Ma również wprowadzić nowe obowiązki informacyjne i edukacyjne.
I już chciałoby się ucieszyć, że nareszcie, że w końcu... Gdyby nie zawarte na ilustracji do tego tekstu porównanie (patrz obrazek).
Co chce rzecznik Ministerstwa Cyfryzacji powiedzieć publikując tę ilustrację? Czy chce w ten sposób zapewnić społeczeństwo, że promieniowanie masztów komórkowych jest bezpieczne, dlatego że żelazko, mikser i odkurzacz to dużo większe zagrożenie?
Parafrazując i podążając za porażającą logiką Pana rzecznika, moglibyśmy powiedzieć, że muchomór jest znacznie mniejszy od świni, a przecież wieprzowinę jemy, więc oczywistym jest, że muchomór nie może nam zagrażać „Społeczeństwo ma jednak prawo do informacji i edukacji" podkreśla Pan rzecznik.
Pół biedy, że prezentowane porównanie poraża infantylizmem i zwyczajną głupotą. Groźne jest jednak to, że wystąpieniem rzecznika wprowadza się w błąd osoby nie posiadające specjalistycznej wiedzy i w ten sposób manipuluje opinią społeczną. Za taką informację i edukację społeczeństwa Panu rzecznikowi Karolowi Manysowi i Ministerstwu Cyfryzacji chyba już podziękujemy...
Co rzecznik Ministerstwa Cyfryzacji pomija, zniekształca i przekręca?
Pola elektryczne od urządzeń domowych zawierają się w zupełnie innym zakresie częstotliwości i co za tym idzie, mają inny charakter oddziaływań na organizm ludzki. Obowiązuje też inne normy prawne. Dla składowej elektrycznej pól niskiej częstotliwości (50 Hz), ustawowy limit wynosi 1000 V/m. W przypadku zaś promieniowania elektromagnetycznego wysokiej częstotliwości (takie emitują nadajniki telefonii komórkowej) - 7 V/m. Tajemnicą pozostanie skąd rzecznik wziął 6 V/m, zamiast 7 V/m. Niewykluczone, że ten kto przygotowywał mu tę ilustrację był równie kompetentny, co Pan rzecznik.
Problem jednak nie w tym. Porównano wartości pola elektrycznego z dwóch zupełnie innych zakresów częstotliwości, cechujących się innym charakterem oddziaływań. Na tej podstawie zasugerowano kompletnie błędny wniosek dotyczący bezpieczeństwa oddziaływań. Są tylko dwie możliwości - albo mamy tu do czynienia z kompletną ignorancją, albo celową manipulacją. I tak źle, i tak jeszcze gorzej.
Kolejny problem - w przypadku pól elektromagnetycznych wysokiej częstotliwości można (w uproszczeniu i pod pewnymi warunkami) przyjąć, że natężenie pola elektrycznego (V/m) mówi nam o wielkości ekspozycji na pole elektromagnetyczne. Nie jest to jednak prawdziwe dla pól niskich częstotliwości, czyli tych od żelazka, miksera, ale przede wszystkim, od linii energetycznych, transformatorów i wysokoprądowych urządzeń elektrycznych. Tutaj, koniecznie należy uwzględnić składową magnetyczną pola. W większości przypadków bowiem, to składowa magnetyczna odpowiada za destrukcyjny wpływ na zdrowie - przede wszystkim jako istotny czynnik ryzyka białaczki (o tym i polskich normach nieco dalej).
Pominięto jeszcze jeden kluczowy fakt - wszystkie wymienione na ilustracji urządzenia domowe eksponują użytkownika na pola elektromagnetyczne jedynie krótkotrwale. W odróżnieniu od tego, pola elektromagnetyczne emitowane przez stacje bazowe stanowią ciągłe, przewlekłe obciążenie dla organizmu.
Tymczasem, organizm ludzki, pozbawiony możliwości regeneracji, wyjątkowo słabo radzi sobie z obciążeniami przewlekłymi. Mechanizmy autoregulacyjne załamują się, nawet jeśli te same czy nawet większe obciążenia chwilowe niczego poważnego by nie spowodowały. Efekt ten podlega zwielokrotnieniu, wtedy gdy w jednym czasie obciążeń przewlekłych jest więcej (np. zanieczyszczenie powietrza + pola elektromagnetyczne). Ta prawidłowość jest znana od dawna. Odnosi się również m.in. do stresu wywołanego przez przewlekły brak snu, chroniczny stres psychologiczny, przewlekłe zatrucie itp.
"Normy w Polsce są ostrzejsze niż średnio w UE"
Do tego powtarzanego jak zdarta płyta sloganu należy się kilka zdań komentarza. Przede wszystkim nie chodzi o to, by się z innymi krajami na normy licytować. Czy jak będziemy mieli te normy mniej ostre, to obywatele będą zdrowsi!? Ważne jest więc tak naprawdę to, by polskie normy rzeczywiście gwarantowały należytą ochronę życia i zdrowia obywateli w kraju.
Pomijam to dziwaczne sformułowanie "ostrzejsze niż średnio". Służy wyłącznie temu by odwrócić uwagę od faktu, że są kraje i regiony, w których jest odwrotnie, to znaczy normy są ostrzejsze niż w Polsce. Tak, to prawda, że nasze krajowe normy są, co do wartości ekspozycji, bardziej restrykcyjne niż w niektórych innych krajach. Tyle, że to nie wystarcza by je porównywać. W krajach, w których limity są wyższe, zwykle obowiązują dodatkowe uregulowania. Ustala się np. minimalną odległość masztu od miejsc zamieszkania i przebywania ludzi. Tworzy się rejony miejskie o obniżonej ekspozycji. We Francji powstają całe osiedla, gdzie dopuszczalne poziomy emisji są ponad tysiąc razy niższe niż polskie normy.
Czy normy krajowe rzeczywiście zapewniają obywatelom ochronę?
Warto zauważyć, że limity ustalone w polskim prawie są utrzymywane na obecnym poziomie, pomimo tego, że aktualna wiedzy naukowa jak i klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazują na natychmiastową konieczność ich poważnej rewizji. Czy to tylko ignorancja władz, czy też objawy schizofrenii? Oto przykłady:
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje pola magnetyczne o częstotliwości 50-60 Hz na poziomie 300-400 nT (0,24 – 0,32 A/m) jako czynnik rakotwórczy grupy 2B, tymczasem obowiązujący w Polsce limit jest 250-krotnie wyższy i wynosi 60 A/m! Ministerstwo Zdrowia nie podnosi alarmu, nie edukuje rodziców dzieci chorych na białaczkę, ani innych chorych czy choćby lekarzy. Nie wywiesza się w miastach plakatów z informacją, że istotnym czynnikiem ryzyka białaczki są pola magnetyczne w domu, pracy czy w szpitalu!
Podobnie jest, jeśli chodzi o promieniowanie masztów telefonii komórkowej i innych urządzeń komunikacji bezprzewodowej - kto jest informowany, że wytyczne EUROPAEM EMF 2015 dla zapobiegania, diagnostyki i leczenia związanych z polami elektromagnetycznymi problemów zdrowotnych i chorób ustalają limity ekspozycji na poziomie 10.000 (tak, dziesięć tysięcy razy) niższym niż obowiązujące w polskim prawie?
Czyje interesy reprezentuje rzecznik MC?
Warto zadać pytanie - kto podsunął Panu Karolowi Manysowi tę ilustrację do publikacji i co chciał przez to osiągnąć?
Nie było to zapewne działanie żadnej z organizacji społecznych, zaangażowanej w prace nad nową ustawą. Organizacje te od lat słusznie domagają się skuteczniejszej kontroli Państwa nad środowiskiem elektromagnetycznym oraz zdecydowanych działań zmierzających do zagwarantowania obywatelom prawa do życia w bezpiecznym środowisku. Nie zgodziłyby się na takie porównanie.
Po co więc to było i komu służyć miało? Czy to jest tylko stanowisko Pana rzecznika, czy też całego Ministerstwa Cyfryzacji? Pozostawiam te pytania czytelnikom do odpowiedzi.
Podsumowując, albo Pan rzecznik MC nie ma pojęcia o czym mówi, albo jest pod wpływem jednej z grup nacisku, albo też działa celowo licząc, że „ciemny lud to kupi”. Jakakolwiek kombinacja tych wyjaśnień jest prawdziwa, to taka postawa rzecznika MC (a może całego ministerstwa), może budzić poważne zaniepokojenie, jeśli nie przerażenie.
Nie miejmy jednak złudzeń. Sprawa kontroli nad środowiskiem elektromagnetycznym jest poważna, złożona i ma daleko idące konsekwencje. Dotyka interesów finansowych o ogromnej skali. Naiwnym byłoby oczekiwać, że wszystko pójdzie prosto i gładko. Chciałoby się jednak zakrzyknąć: Panie rzeczniku, odwagi! Jeśli brakuje w ministerstwie wiedzy, to zapewniam, że są w kraju i za granicą osoby kompetentne, które pomogą i wyjaśnią. Proszę nie chwytać się byle czego! A już tym bardziej brzytwy.
xxx
Ministerstwo Cyfryzacji to sami tępacy. Jeżeli nie nie wiedzą, że norma dla pól 50 Hz i dla mikrofala to zupełnie inne poziomy, to o czym tu gadać.
taki sobie mały ludek
Ministerstwo Cyfryzacji o czym wielokrotnie jako mały lokalny operator miałem się okazję przekonać nie ma pojęcia o niczym a już o jakichkolwiek technologiach czy wartościach fizykochemicznych to nawet szkoda wspominać. Jeden z bardziej technicznych pracowników nie potrafił pojąć (już o przeliczeniu nie wspominam) czym różnią się Mbps od MB więc bardzo proszę nie próbować wymagać od tych urzędniczych imbecyli technicznych zrozumienia takiej jednostki jak eV/m2 bo dla nich zrozumienie czym jest jednostka VOLT jest ponad możliwościami pojmowania.
Klaudia Machera
Autorze, świnia i muchomor nie są tym samym, ale fale elektromagnetyczne już tak. Smacznego.
Paweł Wypychowski
Pani Klaudio, dziękuję za podzielenie się Pani opinią. Rozumiem, że z punktu widzenia Pani wiedzy i zrozumienia "fala elektromagnetyczna" jest zawsze ta sama. Gratuluję. Może Pani zostać rzecznikiem ministerstwa cyfryzacji ;-)